czwartek, 28 czerwca 2012

First: Changes are good.

Tak jak wspominane było wcześniej, razem z przyjaciółką przenosimy całe opowiadanie z poprzedniego adresu stolemyhearttonight tutaj. Obie miałyśmy szczerze dość onetu, a że obawiałyśmy się, że znów zacznie odstawiać takie cyrki jak ostatnio, publikujemy tutaj całość.

Zauważyłam też, że niektóre osoby źle mnie zrozumiały. Miałam na myśli wprowadzić tylko więcej opisów w niektórych momentach, a nie zmieniać opowiadanie, także spokojnie. To nadal będzie to samo, tylko może bardziej rozpisane.

Rozdziały będziemy dodawać jak najprędzej, jak uda mi się wszystko ogarnąć, a potem to już się zobaczy, jak będzie z weną. Ale z pewnością nie zostawimy Was na tak długi okres czasu jak wcześniej. Zrobię wszystko, żeby tak się nie stało. 
   
Nie przeciągając, zapraszamy do czytania i mamy nadzieję, że się Wam spodoba. ;*






Ciemnowłosa Maggie pewnym krokiem przemierzała lotnisko w Miami, pełne zabieganych ludzi. Podniesione głosy otaczających ją osób były na tyle głośne, że nie słyszała własnych myśli. Choć bolała ją głowa od tego chaosu, ignorowała to. Jej umysł zaprzątały inne sprawy. Myśl, że za pół godziny będzie siedziała w samolocie lecącym do Wielkiej Brytanii, przerażała ją. Choć im dłużej się na tym głowiła, dochodziła do jasnych wniosków. Bała się zmian. Bała się tego, że nowe życie, jakie miała wkrótce rozpocząć, przerośnie ją.

Nigdy nie sądziła, że będzie postawiona w takiej sytuacji. Że będzie niemal siłą zmuszona do opuszczenia przepięknej, słonecznej Florydy, na której spędziła ostatnie osiemnaście lat. Że będzie musiała opuścić wszystkich przyjaciół, a przede wszystkim chłopaka, z którym była od dwóch lat. Zawdzięczała mu bardzo wiele i wiedziała, że będzie bardzo tęsknić. Może na początku ich znajomości nic nie wskazywało na to, że tak bardzo przywiążą się do siebie, ale jednak z upływem czasu tak się stało.


Chciało jej się płakać. Cały żal, gorycz i smutek nagle chciały wypłynąć na wierzch, pozwalając w ten sposób dziewczynie na chwilę ulgi. Ale Maggie, będąc silna, nie pozwoliła sobie na to. Zacisnęła mocniej powieki, chcąc pozbyć się łez, które już się tam nagromadziły. Poprawiła ciemne okulary, spoczywające na jej nosie, biorąc głęboki oddech. Przyspieszyła nieco kroku, co z kolei nie było dla niej aż tak łatwe, gdyż na swoich stopach miała czarne czółenka na wysokim obcasie.


Zbliżając się do bramek, zatrzymała się na chwilę. Obejrzała się za siebie. Wyjrzała na zewnątrz przez ogromne okiennice, chcąc na zawsze zapamiętać to przyjemnie ogrzewające słońce, którego w Londynie jej z pewnością zabraknie. Ludzie zaś wyglądali dosłownie jak stado mrówek, które w pośpiechu zbierają pożywienie. A dla niej czas się zatrzymał. To, czego najbardziej się obawiała, to właśnie to, że najbliższe parę lat będą dla niej katorgą. Obiecała sobie, że gdy tylko to się skończy, usamodzielni się i zacznie żyć swoim życiem. Mimo, że wciąż miała ciocię i wujka, czuła się sierotą, która nie ma żadnej rodziny.



*

Kilka godzin później, kiedy osiemnastolatka odbierała bagaże, kompletnie nie mogła oswoić się z tutejszym miejscem. Czuła się obco. Zupełnie jakby nagle się urodziła na nowo i miała nauczyć się tam ponownie żyć. Tego właśnie każdy od niej oczekiwał. Niemal skazano ją na to. Z jej zgodą czy bez jej zgody. Cała ta sytuacja frustrowała ją.

Z kartką, na której widniała ulica i numer domu jej wujka, poszła w stronę postoju taksówek. Przywitała się ze starszym, szczupłym mężczyzną, od razu pokazując mu adres, pod który chce się udać. Taksówkarz pogładził swoje siwe wąsy, na chwilę marszcząc brwi. Zaraz potem nagle spojrzał na nią ze zdziwieniem, ruchem głowy pokazując, aby wsiadała.


Tak naprawdę wcale nie znała Carla Cowella, którego nazywała wujkiem. Jej tata praktycznie nie dzwonił do niego i niespecjalnie starali się utrzymać ze sobą kontakt. Mama raz wspomniała, że jest tego przyczyna, którą tylko ona znała, i że Maggie dowie się o niej, kiedy tylko skończy osiemnaście lat. Dziewczyna tak bardzo żałowała, że nie będzie mogła się o tym dowiedzieć nigdy. Dziadka ani babci też nie znała. Czasem może miała przebłyski pamięci, które mogłyby świadczyć o tym, że będąc bardzo malutką, jeszcze miała styczność z rodzicami jej rodziców, ale poza tym, nie miała na to żadnych dowodów. Nie wiedziała, co będzie ją tam czekało. I czy w ogóle kiedykolwiek dostosuje się do życia w Wielkiej Brytanii.

*



Była naprawdę wyczerpana całą podróżą. Przez lot i strefy czasowe dzień umknął jej o te kilka godzin szybciej i chociaż nie należała do osób, które mogą spać pół dnia, poczuła się dostatecznie zmęczona i marzyła tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku i móc zasnąć. Jej powieki zaczynały już opadać, kiedy nagle taksówka zatrzymała się, a mężczyzna spojrzał na nią w lusterku wstecznym.

- Dojechaliśmy już.

Maggie skinęła twierdząco głową, wysiadając z pojazdu. Od razu poczuła różnicę między Florydą a Anglią. Tam o tej porze wciąż mogłaby rozkoszować się ciepłymi promieniami słońca. Tutaj od razu zastała pochmurną pogodę, zapowiadającą deszcz. Rozejrzała się na boki, omiatając pobieżnie domy, a raczej wille, znajdujące się przy uliczce, która wydawała ciągnąć się w nieskończoność.

- Przepraszam, na pewno dobrze pan trafił? – zapytała dla pewności.

Siwy mężczyzna wyciągnął jej walizkę z bagażnika, zamykając go. Skinął głową, zapewniając żartobliwie, że bardzo dobrze zna Londyn i mimo swojego wieku, nie zabłądziłby nawet z zamkniętymi oczyma.

- Ten dom tutaj, młoda damo.

Dziewczyna powiodła wzrokiem we wskazanym kierunku i o mało nie otworzyła ust ze zdumienia. Dom, na który patrzyła, wcale nie przypominał domu. Mogłaby to prędzej określić jako posiadłość, w której mieszka jakaś sława albo bardzo szanowana osoba w Londynie, a nie jej wujostwo. Choć chwilę potem przez myśl jej przeszło, że po prostu mają dobrze płatne prace i dlatego pozwolili sobie na dom, wyglądający jak jeden z najpiękniejszych pałaców, które wcześniej widywała tylko w czasopismach, albo meksykańskich serialach.

Maggie, choć sama nigdy nie cierpiała na brak pieniędzy, poczuła się nieswojo. Wśród swoich rówieśników nigdy nie pokazywała, że jest bardziej bogata. Zazwyczaj nosiła markowe rzeczy, ale nie za to miała grono przyjaciół. Prostota jej osoby i uprzejmość przyciągała wielu. Ale na Florydzie wszyscy znali ją od małego. A tutaj nie znał jej absolutnie nikt.

Starszy mężczyzna dawno już odjechał spod domu, a dziewczyna nadal stała i wpatrywała się w budynek, będąc pogrążona w zamyśleniu. W końcu podeszła do domofonu, ciągnąć za sobą obie walizki, jakie miała. Przez furtkę dostrzegła, że w środku nie paliło się światło. Nie dostrzegła też, żeby ktokolwiek był w mieszkaniu.

- No super – mruknęła pod nosem.

Czuła chłód owiewający jej nagie nogi. W drugiej klasie na geografii uczyła się o strefach klimatycznych poszczególnych państw Europy, zahaczając o gospodarkę i ekonomię. Teraz żałowała, że przed wylotem nie przypomniała sobie wykładów pani O’Neal.

Pełna niepewności i obaw w końcu zadzwoniła na domofon, czekając na jakąkolwiek reakcję. Po dłużej chwili czekania usłyszała rozbawiony głosik malutkiej dziewczynki.

- Kto tam?

- Emm… Ja przyszłam do Carla Cowella. Zastałam go może?

- Tak, tatuś wrócił przed chwilą i jest w łazience. A kim pani jest?

- Ja miałam dzisiaj się z nim spotkać. Twoi rodzice powinni wiedzieć, że miałam tutaj przyjechać.

Zagryzła dolną wargę, kiedy zapadła cisza po drugiej stronie. Chwilę potem wysoka kobieta, lekko przy kości, wyszła na werandę. Poznała ją. To była Marie, jej ciocia. Spotkały się po raz pierwszy całkiem niedawno.

- Kto to? – usłyszała cichy głosik małej dziewczynki, która na bosaka wyszła za swoją mamą.

- Schowaj się do domu, bo będziesz chora – odparła ostrzegawczo Marie.

Kobieta podeszła do furtki, przekręcając kluczyk w bramce i wpuściła na swoją posiadłość osiemnastolatkę. Maggie nie miała pojęcia, jak ma się zachować, jak przywitać się z Marie, co powiedzieć, uściskać, czy też nie…

- Dobry wieczór… ciociu? – powiedziała niepewnie.

Kobieta wzruszyła się na widok dziewczyny. Przytuliła mocno Maggie, która mimo wszystko odwzajemniła ten gest. Chociaż w głębi duszy nie czuła potrzeby ściskania, przynajmniej starała się być miła dla wujka i cioci na tyle, na ile tylko będzie mogła.

- Tak mi przykro – szepnęła, obserwując lazurowe oczy nastolatki. Pogładziła ją jeszcze po idealnie ułożonych lokach, uśmiechając się pocieszająco. – Wchodź do środka. Na pewno trochę zmarzłaś.

Starsza kobieta pomogła jej z drugą walizką, a już parę sekund później znalazły się w dużym holu. Maggie od razu poczuła ciepło i dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak bardzo przemarzła. Zdejmując buty i skórzaną kurtkę, którą wydobyła z walizki na lotnisku. Weszła w głąb korytarza, natykając się na malutką dziewczynkę, która obserwowała ją z zainteresowaniem.

- Kim jest ta pani? – zapytała dziewczynka.

Maggie patrząc na nią miała wrażenie, że patrzy na Marie. Ta mała dziewczynka, mająca nie więcej niż trzy-cztery lata wyglądała jak mała kopia swojej mamy. Hebanowe włosy, sięgające pasa, proste jak struny nie różniły się niczym od krótko ściętych włosów Marie. Jedynie odcień niebieskich oczu był inny. Kuzynka miała błękitne, zaś jej ciocia bardziej granatowe.

- To jest twoja kuzynka, córeczko – wyjaśniła spokojnie Marie. Kucnęła przy dziewczynce, odgarniając długie pasmo włosów za jej ucho.

Mała przyjrzała się Maggie z zainteresowaniem. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad czymś.

- Ta, o której mi opowiadałaś? Ta od wujka Boba?

- Tak, tak, właśnie ta. Wspominałam ci niedawno, że przyleci tutaj zza morza i na chwilę będzie z nami mieszkała, bo wujek Bob poszedł do nieba – wyjaśniła jej.

Bystre oczka małej dziewczynki przyglądały się jej mamie, a potem znów przeniosły się z zaciekawieniem na nastolatkę.

- Tak samo, jak babcia? Wujek Bob jest teraz z babcią? – zapytała. Ciotka Marie przytaknęła jej, a wtedy dziewczynka kiwnęła głową na znak zrozumienia. – Fajnie – rzuciła w końcu, podbiegając do osiemnastolatki. – Jak się nazywasz?

- Jestem Maggie.

- Ja jestem Claudia. Chciałabyś zobaczyć moje lalki? – zapytała z uśmiechem, chwytając nastolatkę za sukienkę.

- Nie, nie, skarbie. Maggie jest zmęczona i na pewno głodna. Pójdziemy przygotować kolację dla niej, a potem pokażemy pokój, w którym będzie spać. Rano się z nią pobawisz.

Maggie, choć uwielbiała dzieci, w tamtej chwili poczuła lekką irytację. Ani Carl, ani Marie nie wspomnieli jej o tym, że mają córkę. Małą, dla ścisłości. Meg nie przygotowała się psychicznie na towarzystwo dziewczynki. A już na pewno nie uśmiechała się jej wizja całodziennych zabaw z Claudią. Miała raczej nadzieje, że odpocznie do czasu pójścia do nowej szkoły. A tutaj zapowiadało się coś zupełnie innego.

*



Siedząc już w swoim nowym pokoju, nie mogła przestać go podziwiać. Łóżko, ogromne i miękkie, stało na samym środku pomieszczenia, a nad nim wisiał obraz ręcznie malowany. Tak przynajmniej stwierdziła, kiedy ujrzała w lewym dolnym rogu podpis Marie Cowell z dnia dwudziestego siódmego sierpnia, dwutysięcznego roku. Sporo lat temu został namalowany, ale był piękny i Maggie nie mogła wyjść z podziwu. Obraz ukazywał domek w górach, wśród drzew i rzeki. Prawdopodobnie z pobytu w Niemczech. Tam mogła przynajmniej rozszyfrować skrót „Ger”, widniejący obok podpisu ciotki. Maggie rozejrzała się wokoło. Dwie szafki nocne wykonane były z tego samego drewna, co obicia łóżka, zarówno jak biurko, szeroka komoda i rama dużego lustra. Przyznała, że mimo wszystko wygląd pokoju bardzo się jej spodobał.

Zmęczenie, które czuła wcześniej, nagle gdzieś umknęło, kiedy wzięła prysznic we własnej łazience, do której wejście było wyłącznie z jej pokoju. Była oczarowana, kiedy po otworzeniu drzwi dostrzegła dużą wannę z hydromasażem, prysznic, zwykłą wannę, a także płaski telewizor na ścianie. W pierwszej chwili stwierdziła, że to już lekka przesada. Ale potem wydało się jej to zupełnie obojętne.

Chciała od razu mieć z głowy rozpakowanie rzeczy, dlatego postanowiła zabrać się za to od razu. Była godzina dwudziesta druga. Szybko obliczyła sobie pięć godzin w tył i z zadowoleniem stwierdziła, że jej przyjaciółka na pewno wróciła z korepetycji z hiszpańskiego. Wydobyła z walizki swojego laptopa, uruchamiając go. Szybko zalogowała się na chacie internetowym. Na jej szczęście, Clover już na nią czekała.

- Cześć, Clover – przywitała się z nią.

- Hej, Meg, jak po podróży? Jak tam jest? Bardzo źle? – Clover bez przerwy zasypywała przyjaciółkę pytaniami, chcąc wiedzieć absolutnie wszystko.

Clover zresztą należała do osób, którym buzia wprost się nie zamykała. Jeśli chciałabyś wiedzieć, kto w kim się podkochiwał albo kto z kim zerwał, Clover wiedziała wszystko. Była przewodniczącą szkoły, dlatego na przerwach była prawie nieuchwytna. Ale mimo tego, Maggie mogła jej w pełni ufać i powiedzieć absolutnie o wszystkim ze świadomością, że przyjaciółka nie wypapla tak łatwo tajemnicy.

- A może tak po kolei? – zapytała ze słabym uśmiechem Maggie.

- Ach tak, przepraszam. Nie ma cię dopiero paręnaście godzin, a ja już za tobą tęsknię. Wszyscy tęsknimy. Brakuje nam tutaj ciebie i nie ma mi kto pomagać przy imprezie za zakończenie roku – odparła ze smutkiem Clover.

Dzięki wujkowi, szkoła pozwoliła Maggie ukończyć wcześniej edukację. Musiała zaliczyć tylko kilka sprawdzianów, na które uczyła się dniami i nocami, aż w końcu ponad półtora miesiąca przed zakończeniem roku dostała świadectwo ukończenia i mogła spokojnie bez obaw lecieć do Wielkiej Brytanii. Mimo, że tego nie chciała.

- Mi was też brakuje. Szczególnie Nate'a. Nie chcę tutaj być, chcę być z wami – wyszeptała, czując, że nie powstrzyma łez napływających do jej oczu. – Czuję się tu jak w jakimś więzieniu. Na dodatek miejsce, które teraz mam nazywać domem, wygląda jak jakiś luksusowy pałac z magazynów. To jest chore! Ja chcę swój przytulny, mały pokój, gdzie czułam się pewnie, a nie jak zagubiona nastolatka.

- Hej, hej, tylko nie płacz, proszę. Bo zaraz ja zacznę płakać – poprosiła Clover. Tak bardzo żałowała, że nie może przytulić przyjaciółki.

Clover starała się, jak tylko mogła, żeby Maggie nie płakała. Rzadko widywała przyjaciółkę w takim stanie. Jedynie w czasie pogrzebu jej ojca, a rok wcześniej jej matki. Bardzo jej współczuła i uważała, że niesprawiedliwie spotykają ją takie przykrości. Nie wyobrażała sobie, jaki to musi być ból, kiedy tracisz oboje rodziców w tak krótkim czasie.

15 komentarzy:

  1. Cudowne :) Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziały. Cieszę się, że nadal prowadzisz tego bloga. Wkręciłem się :)) Piszesz naprawdę świetnie, masz talent. Oby tak dalej! ^^
    Zapraszam także do mnie- właśnie pojawił się nowy rozdział wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku Bardzo Dziękuję za miłe słowa dotyczące mojego opowiadania. Świetny rozdział nie moge sie doczekać następnego :) Napewno będe czytać. Jeśli zostaniesz moim członkiem napisz w komentarzu napewno się odwdzięcze :P Pozdrawiam @paulel_ch xxx.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział ♥
    czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego nie prowadzicie tutaj ciągu dalszego ? tylko od początku cała historia ;/ myślałam, że tutaj dalej będzie się ciągło , a zaczynacie historię całkiem od nowa ;/ nie chce czytać tego co już wiem ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dopisuje jeszcze do mojej wypowiedzi, ze lubie ten blog, fajnie jest pisany , tylko Chcialabym dalszy ciag ;)

      Usuń
  5. Zajebisty !
    Podoba mi się i czekam na następny.
    Zapraszam na pierwszy rozdział na nowym blogu : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, bardzo dobrze się czyta :P będę tu zaglądała !!
    http://one-direction-and-ammie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. wow, piszecie naprawdę zajebiście :D opisy są bardzo dokładne i niczego tu nie brakuje :D czekam na ciąg dalszy :P z pewnością będę czytać ;)

    ps. dzięki za bardzo miły komentarz u mnie ;*
    http://make-this-something-more-1d-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. mi się bardzo podoba. <33 świetnie piszecie. :] czekam na nn i zapraszam do mnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny . : ) Biedna Maggie . : ( Musi dać sobie radę . : P Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Na tamtym starym blogu czytałam to ,ale i tak robi wrażenie ;)
    Świetny ;)
    No czekam na nexta ! :)
    Ms.Horan

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny! Tak jak Twoje tamto opowiadanie. To też będę czytała :)

    fallinhappiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebiaszcze <3 Czekam nn . : )<3
    + Zapraszam do mnie. Zostawisz komentarz.?:D
    http://merry-me-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam, w sumie naprawdę nie wiem od czego zacząć. Przyznam się bez bicia, wydrukowałam sobie rozdział, bo jednak moje oczy preferują o wiele bardziej tekst na papierze niżeli ten na ekranie komputera. Ponadto lepiej wtedy widzę wszelkie pomyłki i błędy ;) A więc! Może zacznę jednak od krytyki, a potem przejdę do pozytywów.
    I tu Was zaskoczę, praktycznie nie dopatrzyłam się błędów! Głównie to literówki. Jedna, która wyjątkowo utkwiła mi w pamięci, to "bob" napisany małą literą. Coś tam jeszcze było, ale czytałam to jeszcze przed przeprowadzką i niestety moja pamięć mnie zawodzi.
    Co do pozytywnych aspektów to teraz Wam posłodzę (ale zasłużenie, więc może nie weźmiecie mnie za osobę, której szczytem ambicji jest podlizanie się komuś! O zgrozo!). Po pierwsze, cudownie jest trafić na opowiadanie napisane dobrym i poprawnym językiem. Wszystko (albo prawie) jest napisane po polsku, a nie po "polskiemu", znaki interpunkcyjne są tam, gdzie ich miejsce, brak błędów ortograficznych, wyraźnie zaznaczone akapity oaz co najważniejsze (jak dla mnie) POPRAWNIE ZAPISANE DIALOGI! Więc od strony językowej jak dla mnie bomba! Majstersztyk! Szczerze, cieszę cię, że trafiłam na Waszego bloga, bo taki jak Wasz trafia się 1/1000 (albo i rzadziej!). Niestety blogi dobre jakościowo często giną w starciu ze śłita$nymi gniotami, pełnymi bełkotu, błędów oraz sensu, nieważne, bo widzę, że zaczynam odbiegać od tematu..
    Po drugie, długość tekstu jest w sam raz. Nie za długie, nie za krótkie (chociaż mi osobiście nie przeszkadzałoby, gdyby były dłuższe ;)). Ramy historii są nakreślone. Powoli, nie za szybko, poznajemy poszczególne detale oraz zarys całego opowiadania wraz z bohaterami. Po trzecie, historia wciąga. Piszecie w taki sposób, że czytelnik chce znać ciąg dalszy, więc mam nadzieję, że nie będziecie nas zbyt długo trzymały w niepewności i dodacie kolejny rozdział! Po czwarte, wszystkiego jest po trochu. Opisy miejsc i osób, dialogi oraz myśli czy też zachowania bohaterów. Wspaniale wyważone.
    Chyba wystarczy tego zachwalania. Jestem jak najbardziej na tak i czekam na kolejne rozdziały! Napisałam już na podany numer gadu-gadu, więc czekam na szybko odzew.

    Pozdrawiam,
    altaica.

    OdpowiedzUsuń
  14. Długi rozdział, urocze zdjęcie w nagłówku, ciekawa historia. I jeszcze Twój styl pisania! Jestem pod ogromnym wrażeniem, chociaż mnie osobiście w oczy kłuje ten róż zewsząd.
    Biedna Maggie, tak od razu powiem... nie wiem, nie umiem dodać nic więcej i po prostu żegnam się i czekam na więcej.

    Zapraszam do siebie ~ www.mistaken-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń