Ledwo na budziku w pokoju
osiemnastolatki pojawiła się godzina szósta rano, Maggie wyszła spod ciepłej
kołdry, opatulonej białą, przyjemną w dotyku poszewką. Jej brązowe włosy
sterczały na wszystkie strony, przez co nie mogła doprowadzić ich do porządku. Zmarszczyła
tylko czoło, bezradnie rzucając szczotkę na półkę obok umywalki.
- Dlaczego ja was tak nie
cierpię? – szepnęła, nachylając się bardziej w stronę lustra. Poczochrała je
trochę, ale to nie dało żadnego efektu. – Może by tak was ściąć? Przynajmniej
nie będzie kłopotu.
Jednak w głębi ducha roześmiała
się na te słowa. Nie, nie. Maggie Cowell nie byłaby do tego zdolna. Maggie
Cowell za bardzo kochała swoje długie, sięgające pasa włosy. Zbyt wiele lat je
zapuszczała i to trzymało ją przy postanowieniu, aby nie skracać ich ani o
kawałek. Nawet kiedy rankiem widywała je w opłakanym stanie. Szczególnie gdy
dzień wcześniej używała lakieru, a na noc nie umyła swoich brązowych pasm.
Wzięła szybki prysznic, nie
susząc nawet włosów. Na zewnątrz już było ciepło i nie widziała takiej
potrzeby. Zarzuciła na siebie krótkie spodenki i bokserkę, po czym zbiegła po
cichu po schodach do kuchni. Zastała tam swojego wujka razem z Marie, którzy
kończyli jeść śniadanie.
- Witaj, Maggie – przywitała ją
ciocia, od razu wstając po dodatkowe nakrycie.
- Nie trzeba, ciociu, nie jestem
głodna. – Uprzedziła ją.
Przyniosła z kuchni szklankę, do
której nalała herbaty z dzbanka i w spokoju obserwowała małą Claudię, która w
salonie obok oglądała kreskówkę. Dziewczynka wciąż była śpiąca, o czym
świadczyły ciągłe ziewania. Maggie uśmiechnęła się pod nosem na widok małej
Claudii.
- Chcę jechać z tobą do wytwórni.
Mogłabym na parę chwil? Gdybym przeszkadzała, mogę pójść gdzieś w okolice czy
coś…
- Będziesz mogła zostać. Dziś
będziemy tylko do dwunastej, bo później jadę z chłopcami na spotkanie w sprawie
wywiadu do gazety, to odwieziemy cię do domu.
Skinęła twierdząco głową na znak
zgody, kończąc pić herbatę. Odniosła brudną szklankę do kuchni. Zgarnęła do
dłoni kiść winogron, wychodząc na taras przed domem i usiadła na najwyższym
schodku, jedząc owoce.
Pogrążyła się w myślach. Już
wiedziała, była tego pewna, a nawet widziała to oczami swojej niebanalnej
wyobraźni. Nie bez powodu chciała tego dnia jechać z wujkiem do pracy.
Rozmawiała wczoraj z Harrym, ale to nie dawało jej spokoju. Była jeszcze jedna
osoba, która powinna usłyszeć z jej ust przeprosiny. Miała na myśli Louisa,
którego potraktowała dość niemiło. Całonocna rozmowa z Clover pomogła jej w
podjęciu decyzji. Choć Maggie miała wrażenie, że dziewczyna raczej
zainteresowała się faktem, że chłopcy są sławni.
Osiemnastolatce nie chodziło
tutaj o dobrą opinię w oczach tych pięciu chłopaczków. Wiedziała, że zachowała
się jak kretynka, jakby Louis był czemuś winny. Chciała mu wytłumaczyć swoje
zachowanie, chociaż podejrzewała, że Harry uprzedził ją ze wszystkim.
Mimo że była zmęczona, bo
przespała się raptem ze trzy godziny, chciała mieć to wszystko z głowy.
- Możemy jechać. – Głos Carla
wyrwał ją z zamyślenia i momentalnie ożywił. Zamrugała kilkakrotnie, kiwając
twierdząco głową.
*
Stanęła przed salą nagraniową, w
której poprzedniego dnia spotkała zespół. Zaskoczyło ją, jak bardzo drżą jej
dłonie. Stała sama, gdyż Carl musiał wykonać jakiś służbowy telefon i został w
swoim biurze. Maggie wzięła głęboki wdech, uchylając powoli drzwi. Ku jej
ogromnemu zaskoczeniu w pomieszczeniu nie było nikogo. Weszła w głąb,
rozglądając dookoła. Chwilę potem przysiadła na stałym miejscu Steve’a.
Najpierw spojrzała na kartki,
które leżały na całym sprzęcie. Przejrzała powierzchownie teksty piosenek,
uśmiechając się pod nosem. Gdy na chwilę przymknęła powieki, przed jej oczami
pojawiały się pojedyncze fragmenty jakichś zdarzeń z dzieciństwa. Przypomniał
się jej lot samolotem. Leciała gdzieś sama z mamą. Tata, choć tego nie chciał,
został wtedy na Florydzie. Leciała gdzieś, gdzie było o wiele zimniej niż w
Miami. Tylko po to, żeby spotkać jakiegoś mężczyznę, który wydawał się być
rodziną Meg. Mama wtedy wspominała jej, że tego dnia dowie się czegoś ważnego.
Ale do tego nie doszło, gdyż mężczyzna, z którym miała spotkać się rodzicielka dziewczyny nie pojawił się.
Od tamtej pory rodzice dziewczyny
nie wspominali o żadnym locie do innego kraju. A gdy Maggie pytała o to,
zaprzeczali, że coś takiego w ogóle miało miejsce. I osiemnastolatka w to
uwierzyła. Aż do tej pory. Teraz miała wrażenie, jakby wcześniej była tutaj.
Chociaż mogła się mylić. W końcu była dzieckiem i wspomnienia już się powoli
zamazywały.
Rozmowy roześmianych chłopaków
dotarły do uszu dziewczyny. Kiedy tylko drzwi się otworzyły, wszystko ucichło.
Osiemnastolatka powoli wstała z wygodnego fotela na kółkach i odwróciła się do
chłopców. Jej wciąż wilgotne, kasztanowe włosy swobodnie opadły na ramiona, zakręcając się tu i ówdzie przy końcówkach. Lazurowe oczy Meg
zatrzymały się na tym, dla którego tu przyszła.
- Cześć – przywitała się cicho.
Chłopcy odpowiedzieli chórem. – Em… - Zacisnęła wargi w wąską linię, wkładając
luźno dłonie do tylnych kieszonek spodenek. – Właściwie przyszłam tu tylko na
chwilę. Zaraz Carl... znaczy wujek, dołączy tutaj do was, a ja…
Meg zamilkła na krótką chwilę.
- Także możesz zostać – wtrącił w
końcu Zayn. Osiemnastolatka posłała mu krótki uśmiech, kręcąc przecząco głową.
- Właściwie to przyszłam tu tylko
z jednego powodu – odparła, znów podnosząc wzrok na Louisa, który z powagą
wpatrywał się w nią. Nie miał pojęcia, o co chodzi. – Chciałam… Och, to dla
mnie naprawdę trudne. – Zmarszczyła brwi, śmiejąc się nerwowo. – Jestem dobra
naprawdę w wielu rzeczach, ale nie w tym… - Zrobiła kilka niepewnych kroków w
jego stronę, starając się unikać jego wzroku. – Chciałam cię przeprosić za moje
wczorajsze zachowanie – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, zbierając się na
odwagę, aby w końcu spojrzeć w jego oczy. – Przepraszam. Ja… nie mam w naturze
zgrywania wielkiej księżniczki, którą nie jestem.
- Ale nic się nie stało…
- Długo mi to nie dawało spokoju.
No przecież nie przyjechałam tutaj, żeby nazbierać sobie wrogów, tylko po
prostu przeżyć te marne kilka lat i znów wrócić na Florydę, i… - Zamilkła
gwałtownie, czując, że znów ogarnia ją smutek. Wzięła głęboki oddech. – Po
prostu przepraszam.
- Naprawdę nie masz za co –
odparł z uśmiechem Louis. – Może nie jestem w tej sytuacji, co ty, ale trochę
to rozumiem. Musi ci być niewyobrażalnie ciężko po stracie rodziców, potem
przeprowadzka, pozostawienie przyjaciół i wszystkich, których tam kochałaś,
przyjazd do kompletnie obcego kraju… - urwał, widząc łzy w jej lazurowych
oczach, przez które dziewczyna już nic nie widziała. Zacisnęła je mocno, a duża
kropla spłynęła po jej policzku.
- Przepraszam, pójdę już –
wyszeptała, próbując wyminąć Louisa, który stanowczo zagrodził jej drogę.
- Nie, nie, nie. Nie puścimy cię
przecież samej na obce miasto, żebyś płakała gdzieś w parku, a w myślach
wyklinała wszystko wokół. – Dziewczyna wierzchem dłoni przetarła oczy,
zapominając, że ma na nich tusz do rzęs. Louis uśmiechnął się lekko na ten
widok. – Chodź, przytul się, wypłacz, na pewno będzie ci o wiele lżej – dodał.
Nim dziewczyna zdążyła jakkolwiek
zareagować, przyciągnął ją do siebie, obejmując silnymi ramionami.
Osiemnastolatka nawet nie próbowała się wyrywać. Tylko ukryła twarz w
dłoniach, zaczynając znów szlochać. Louis powtarzał jej same dobre słowa,
pocieszał ją, starał się w pewnym momencie żartować, co pomagało, ale tylko na
krótką chwilę.
- To nie takie łatwe, jak mówisz
– mruknęła niewyraźnie Meg, odpowiadając na jego słowa pocieszenia. Posłała mu
wymuszony uśmiech, który dwudziestolatek natychmiast odwzajemnił, szczerze. –
Ja jestem tu kompletnie sama. Boję się. Zwyczajnie się boję.
- Czego?
- Że tak po prostu mogę się w tym
wszystkim pogubić.
- Ale nie masz czego – wtrącił Liam. – Zawsze możesz na nas liczyć. Zobacz, my na samym początku też się nie znaliśmy. Dopiero jak spędziliśmy ze sobą trochę czasu, zaprzyjaźniliśmy się. Z tobą też tak będzie. Zaklimatyzujesz się tutaj i uwierz mi, będzie ci trudno wyjechać stąd za te kilka lat.
- Tak sądzisz? – Roześmiała się
cicho. Zdziwiła się, że takie słowa ją rozbawiły. Bo przecież, jak mogłoby być
jej żal opuszczać Wielką Brytanię? Kraju, gdzie nie ma niczego?
- Noo i… - wtrącił Louis z
szerokim uśmiechem – masz przecież nas! A mieć nas to naprawdę niewyobrażalny
dar. Z Zaynem możesz pójść na zakupy, z Niallem zawsze zjesz coś dobrego i to w
wielkich ilościach, z Liamem porozmawiasz i zawsze doradzi ci rozsądnie, z
Harrym… A Harry, jak i ja, zawsze cię rozśmieszy. Z tym wyjątkiem, że ja
żartami, a on wyglądem – dodał poważnie, rozbawiając tym wszystkich wokoło,
nawet Maggie.
- Zaraz z twojego wyglądu będzie
się śmiała – warknął Harry, mimo wszystko uśmiechając się.
- To nie ja mam cztery sutki,
koleś.
- Co? – zapytała z
niedowierzaniem Maggie, kompletnie zapominając o smutku. Zakryła usta dłonią,
patrząc wyczekująco na Harry’ego.
Chłopak westchnął teatralnie,
podnosząc podkoszulek do góry. Louis od razu pokazał dziewczynie dwa pieprzyki
na ciele przyjaciela, na co Maggie roześmiała się głośno razem z resztą
chłopaków.
*
8 czerwca 2012 roku.
Czuję, że może być okay. Że mogę wyjść tutaj na prostą. Clover mi to
samo powiedziała, kiedy jeszcze chwilę temu rozmawiałam z nią na wideo chacie.
Była ze mnie dumna. Dumna dlatego, że sobie radzę. A ona jedyna zna mnie
najlepiej i wie, że zawsze jest mi ciężko, kiedy muszę działać sama.
Szczególnie w takiej sytuacji. Również ona jedyna wie, że ja potrafię bardzo
łatwo zwątpić w siebie i zwyczajnie się poddać. Choć wszyscy kojarzą mnie z
pewną siebie Maggie, której niestraszne wyzwania.
Byłam też dzisiaj w studiu. Przeprosiłam Louisa. Potrafił mnie
rozbawić. Przez chwilowy płacz kompletnie rozmazałam sobie tusz do rzęs. I to
niestety dosłownie. Wyglądałam zabawnie, kiedy po przebudzeniu przejrzałam się
w szybce telefonu. Byłam strasznie śpiąca i prawie całą ich próbę przespałam.
Dzięki tej piątce chyba powoli odzyskuję wiarę. Jestem świadoma tego,
że będę ich rzadko widywać, bo są bardzo sławni, o czym dopiero dzisiaj się
dowiedziałam, ale mam numer każdego z nich, więc w razie czego będę dzwonić.
Dzisiaj, kiedy Louis objął mnie na chwilę, poczułam się równie bezpiecznie, jak
wczoraj w ramionach Harry’ego. Tak, jakby to Nathan mnie tulił… A właśnie,
martwię się o niego. Nie rozmawialiśmy na chacie od trzech tygodni. Na
facebooku, gdy piszemy, już po paru minutach gdzieś się spieszy i tłumaczy to ostatnimi
egzaminami. Clover zapewnia, że to prawda. W końcu Nathan zawsze olewał naukę,
a teraz, pod koniec roku na pewno musi poprawić jakieś zagrożenia, o ile
jakieś ma. Nawet tego nie wiem… Co ze mnie za dziewczyna?
Dzisiaj również krótko, ale mamy nadzieję, że przynajmniej na temat. Akcja powoli idzie do przodu, wszystko w mojej głowie powoli się układa, także myślę, że nie będzie źle. :3
pewnie Nathan ją zdradza...
OdpowiedzUsuńnareszcie Meggie wyszła z tej swojej skorupy!!!
thetruthisall.blogspot.com
Świetne wręcz. *_* Zapraszam do mnie. givefeelings.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMówiłem już, że Was uwielbiam? :) Was i ten świetny blog? :) Cudownie, cudownie i w ogóle zajebiście, super itd. :** Czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie wakacyjny-oboz-z-1d.blog.onet.pl
Wreszcie znalazłam czas żeby przeczytać tego bloga :) no i przeczytałam wszystkie 4 rozdziały naraz no i teraz nie mogę się doczekać następnego bo to jest serio extra :) fajna historia i super napisana jestem ciekawa jak to się dalej potoczy :D
OdpowiedzUsuńyeah !:D
OdpowiedzUsuńjest boskie ! ;D ♥
Love, love, love to opowiadanie !!! A ja zapraszam na zupełnie nowego bloga o 1D z Zaynem w roli głównej na http://love-zayn.blog.pl Pozdrawiam ;**
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj, zupełnie przypadkiem przeczytałam kilka pierwszych linijek twojego opowiadania i jestem zauroczona. Jeżeli znajdę jakąś kapkę wolnego czasu, to obiecuję przeczytać wszystkie rozdziały. Dodaję u siebie do Ulubionych (Ostatni-oddech.blogspot.com). Życzę weny :).
OdpowiedzUsuńżeczywiscie sa zmiany. myslalam ze pojdziesz na latwizne i kopiuj, wklej tamte stare... lubie to! :D
OdpowiedzUsuńkur** rzeczywiście sory za taki okropny bład... 23 godzina nie kontaktuje juz...
OdpowiedzUsuńKażdemu się zdarzy. ;D
UsuńCo do 'kopiuj - wklej', byłoby to bezsensowne. Brakowało mi po drodze czegoś, dlatego postanowiłam wprowadzić parę sytuacji, ale główna fabuła zachowa swój porządek. Także wiele nie będzie się różniło. :3
Extra! ;))
OdpowiedzUsuńBiedna Meg ;(
No to czekam na NN ;**
Podziwiam Was, że zmieniacie tekst, choc trochę.
OdpowiedzUsuńJakże łatwo byłoby Skopiować i Wkleić :]
Dlatego, to z Was biorę przykład ;))
Mam nadzieję, że jak wreszcie pojawi sie mój blog, to przeczytacie .. Wasza opinia byłaby dla mnie bardzo ważna <3
Pozdrawiam, Zakochana W Waszych Opowiadaniach, Riss
Ooo, ciekawe opowiadanie! :D kurde, naprawdę mi się podoba. Czekam na kolejny rozdział. Możesz informować mnie na blogu o nowych wpisach? http://stories-by-eri.blogspot.com/ < to adres. Zapraszam też do czytania i komentowania, jeśli masz ochotę :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRównież myślałam, że pójdziesz na łatwiznę, ale fajnie, że choć trochę coś zmieniasz. Z jednej strony czytanie tego samego jest nudne, ale cieszę się, że w ogóle piszesz, bo nigdy mi się to nie znudzi :).
OdpowiedzUsuństoryoffaless.blogspot.com/
Maggie + Louis czy Maggie + Haz ;>
OdpowiedzUsuńchyba wolę z Lou :D zresztą, pewnie mnie zaskoczysz ;D
rozdział piękny, wzruszyłam się <3
[heart-without-you]
ja już uwielbiam wasze opowiadanie choć to dopiero początek! ;)) strasznie wciaga ;d
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rodział? ;d
dzisiaj, ewentualnie jutro. :3
UsuńWitam po znowu dłuższej przerwie!
OdpowiedzUsuńJestem z siebie mega dumna, że wreszcie skończyłam czytać ten rozdział. Zabrałam się za niego chyba z dwa tygodnie temu. No ale liczy się efekt końcowy, nieprawdaż? :)
No to jak ja mam w zwyczaju zaczniemy od błędów oczywiście:
- "Nawet, kiedy rankiem widywała" uważam, że lepiej bez przecinka. W sensie on nic nie wnosi i moim zdaniem nie jest użyty poprawnie.
- "Szczególnie, gdy dzień wcześniej" To samo co wyżej. :)
- "Mimo, że" nie rozdziela się tego przecinkiem, o ile dobrze pamiętam ;)
- "bo przespała się raptem na trzy godziny" Wydaję mi się, że powinno być "ze trzy godziny".
- "drzwi się otwarły" Ta forma jest poprawna, ale jest okropnie, euch, brzydka! Ja wolę otworzyły, ale to pewnie kwestia gustu ;)
- "Jej wciąż wilgotne, kasztanowe włosy swobodnie opadły na ramiona dziewczyny," - "jej" wskazuje na to, że należą do "dziewczyny", więc zdecydowanie nie powinnyście dodawać rzeczownika "dziewczyny" ;)
- "A Harry, jak i ja, zawsze cię rozśmieszymy" Moim zdaniem jest to zdanie wtrącone i powinno być "rozśmieszy", czyli liczba pojedyncza zamiast mnogiej.
- "8 czerwca 2012 rok." roku ;)
- "rusz do rzęs." tusz :)
"A właśnie, martwię się o niego. Nie rozmawialiśmy na czacie od trzech tygodni. Na facebooku, gdy piszemy, już po paru minutach gdzieś się spieszy i tłumaczy to ostatnimi egzaminami." Nie podoba mi się to. Coś mi tu śmierdzi niestety.. Szkoła szkołą, ale jak się kocha to zawsze się znajdzie czas na rozmowę.. Ponadto Maggie jest teraz w naprawdę trudnym położeniu i potrzebuje na gwałt wsparcia od najbliższych..
- "pod sam koniec roku". Pod koniec roku, prawda, ale "sam" chyba lepiej brzmi: "na". Ale już sama nie wiem. Obie brzmią w sumie poprawnie.
Co do treści podoba mi się coraz bardziej charakter Maggie. Potrafi się przyznać do swojej pomyłki, stawić czoła swoim reakcjom i zachowaniom, zuch dziewczyna. Zyskała w moich oczach, jak przeprosiła Louisa osobiście. Ponadto rewelacyjne rozdzielenie "zadań" między chłopaków. Ale zadanie Harry'ego - rozbawienie wyglądem - rewelacja! Brawo, uchwycacie charaktery prawdziwych z One Direction! A przynajmniej te, do których się przyznają ;)
To chyba na tyle. Postaram się zostawić kolejny komentarz w najbliższych dniach. Za wszelkie błędy z mojej strony przepraszam najmocniej. Jest już godzina 2:11, za 2h34 minuty zadzwoni mi budzik, więc moje myślenie nie działa już na najwyższych obrotach!
Pozdrawiam serdecznie,
altaica.